Diagnoza

#2
Cześć Wszystkim :)
Na poczatku tej "drogi" chyba najważniejsze jest odpowiedzieć wam na to jak częste pytanie, które jest bardzo powielanie czyli "jak to się stało"...
          Stało się to bardzo prosto! Zwyczajnie w świecie ktoś dał mi taki "prezent"... Prezent, który mogę otworzyć dopiero wtedy kiedy będę już całkiem zdrowy, pomimo że nie jest on otwarty z miesiąca na miesiąc wiem co się w nim znajduje, zdążyłem dostrzec tam rodzinę, przyjaciół... Wszystko zaczęło się w lipcu 2018r. Pierwszy dzień urlopu, pierwsze piwko na oleśnickich stawach, pierwsze urlopowe balety!! Cudownie :)) no ale jednak też jakiś pierwszy ból w lędzwiach :/ to napewno korzonki... Przyszły też pierwsze urlopowe pracę w domu, typu opał na zimę, koszenie trawy, sprzątanie no i już "korzonki" dawały dość mocno o sobie znać... Nooo ale wieczorkiem browarek urlopowy i z przyjaciółmi w plenerze, i już po problemie hahaha... I mimo, że ból plecow delikatnie dał o sobie zapomnieć, zrobił to po to żeby móc wrócić o wiele mocniejszy... Z jednego apapu na noc nagle stała się garść ketonalu na tydzień. Piłka nożna, już nie wchodziła w grę, nie bylem w stanie pobiec czy kopnac piłki,w pracy podnieść czy schylić się po kartonik albo papierek. Po paru wizytach na SORach prawdopodobnie przepuklina... Nigdzie słowa nowotwór... Aby potwierdzić taka diagnozę, bez rezonansu się nie obejdzie... Nie wiedziałem, dlaczego tak trudno się na niego dostać i dlaczego ludzie się go tak boją, bez kitu to tylko maszyna, która przeswietla ciało... Niestety okazało się już następnego ranka, że ta maszyna zmieniła moje życie, pokazała coś czego nie bylem nawet jeszcze świadomy. Pierwsza biopsja... Operacja bardzo mało inwazyjna lekkie nacięcie i bach igła w plecy... Pfff na lajcie, za 14 dni wynik ja się dowiaduję, że to jakis ropień, wywalamy i robimy dalej z Perła Awans mówiłem haha. Wynik przyszedł za 14 dni... Nic nie ma, wycinamy to jakas zmiana... Jakoś mnie to bardzo nie ruszyło bo ja wiedziałem, że przecież raka to mają tylko na filmach i w dodadku ci w podeszłym wieku... Zadzwonimy do Pana kiedy operacja, okej czekam!!! Jest upragniony telefon z zaproszeniem na konsylium. Znowu słyszę jakieś brednie o powtórzenie biopsji, zły jak 150, wyzywam lekarza w myślach nie mając świadomości, że ten człowiek uratował mi życie... A dlaczego zaraz wyjaśnię :) okej kolejna biopsja tym razem większa wycinek guza... Za 14 dni zadzwonimy jak bd wynik. To pierwszy najgorszy okres w moim życiu. Pierwsze wątpliwości co do swojego zdrowia, mieszają się z ogromnym bólem nogi, który doprowadził do łóżka i do łez. Dzyń Dzyń... Telefon...
- Panie Michale są wyniki.
- Okej. A jaki jest wynik?
- Niech Pan przyjedzie osobiście (przy pierwszej biopsji Pani mówiła, gdyby Pan spytał przez tel to bym Panu powiedziała... teraz nie powiedziała więc ja juz wiedziałem).
Tak zaczęła się przygoda z nowotworem, który bardzo często mnie nie oszczędzał... Gdyby ten lekarz wtedy to wyciął dziś już bym niestety tego nie pisał.
          Jak widzicie prawie z dnia na dzień z gościa, który nie ukrywajmy poza chodzeniem do pracy i wydawaniem pieniędzy na imprezy nie miał  większych obowiązków, teraz musi wziąć na siebie obowiązek za przyjaciół i rodzinę by nie dawać im powodów do zmartwień... Nie sapać pod nosem, że boli czy, że masz dość, bo nie wiem jak by chcieli, na ten ból nie mogli nic zrobić. Do usłyszenia 😘😘❤️

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Włosy

Początki