Przyjaciel- lekarz bez Fartucha.
#4
Hej po raz 4 po raz drugi tego samego dnia :)Każdy z nas ma osobę bądź osoby nazwane bez mrugnięcia okiem przyjaciółmi, bez głębszego przemyślenia jesteśmy w stanie nadać komuś tak ważne miano. Dlaczego? bo spędza z nami każdy weekend i pije piwo, dobrze się razem bawimy i imprezujsmy?... No przecież to jest definicja przyjaźni... Bzdura!
Poprzednio pisałem o tym, że chemia nie była już żadnym problemem, zaakceptowalem się bez włosów i ze złym samopoczuciem. Na parę dni po wróciłem do jazdy autem i w miarę normalnego życia. Ale nie na długo... Guz złośliwy jak sama nazwa wskazuje stał się na tyle złośliwy, że zabrał funkcje i czucia w nogach, a przyniósł ogromny ból i doprowadził do operacji, niestety także do kolejnego mojego załamania... Było już tak dobrze, a teraz jestem na wózku, patrzę na ludzi którzy chodzą i mnie denerwują, że oni mogą ja nie, czują każda część swojego ciała, gdzie ja nie czuję większości swoich nóg.
Bałem się co będę robił jak mogę tylko leżeć albo siedzieć na tym wózku... Wtedy w pełni spisali się oni PRZYJACIELE! Spełniali każde zachcianki, podstawiali pod nos McDonaldy, wysłali setki wiadomości, że to minie, zabierali na spacery, na siłę wyciągali na dwór, grille itp... Jestem pewny, że sam nie wyłoniłbym się na dwór, po pierwsze, że "nie bo nie" a po drugie, że sam nie byłem w stanie wyjechać z domu.
Choroba, pokrzyżowała wiele planów, zabrała wiele możliwości w tym roku, sylwester miał być smutny w domu, z rodzicami i nierozłącznym wtedy bólem nogi.
Przychodzi czas na powitanie nowego roku jakże ciężkiego roku, widzę taksówkę na moim podwórku w niej ich! Kochani wysiadaja z szampanem z łzami w oczach pierwszego dnia roku sprawili, że ten czas był łatwiejszy...
Urodziny jak co roczna impreza się nie odbędzie, smutne... Do czasu aż widzę w drzwiach ich!! Z tortem, balonami niosąc uśmiech... Myśląc, że urodziny już mam za sobą, dostaje zaproszenie na działkę na grilla, nie będąc zbyt optymistycznie nastawiony ze wzgelu na swoją chorobę jadę... Na miejscu przecieram oczy ze zdumienia! tort, domek ubrany w balony uświadamia mi, że tego roku moje urodziny są chyba najlepsze jakie miałem!! tak szczere a przedewszytskim wiem, że były po to by smutek nie zdążył przypominać, że nie mogę zrobić imprezy jakiej bym chciał.
Niestety jak się spodziewałem, nie każdy zdał egzamin prawdziwego przyjaciela no ale cóż... Na szczęście okazało się, że przyjaciół mam więcej niż myślałem. Takich, którzy mają w dupie czy będą musieli się Tobą zajmować jak zaproszą Cię na Grilla, takich którzy pokonają kilometry by być z Tobą w szpitalu. A najważniejsze napewno nie pozwolą Ci zwiątpic i pomyśleć, że jesteś sam.
Ciężko mi zakończyć to bo wiem, że bardzo dużo osób chcialbym tutaj wymienić z imienia, i wiele więcej sytuacji miłych chciałbym przytoczyć ale uwierzcie, że ten post byłby zbyt długi.
To jest kolejny przykład na to, że choroba to stan, w którym poznajesz więcej niż można oczekiwać... Masz takiego kogoś za kogo dałbyś sobie uciąć rękę? Jaaa mam ❤️❤️😀
Jesteś niesamowity walczysz z takim zapałem,że nie jedna osoba powinna z CB brać przyklad. Tak jak piszesz nie jesteś sam masz wielu wokół siebie przyjaciół😊.Wiesz,że bardzo Ci kibicuje trzymaj tak dalej buziaki😘 Ps.założenie tego bloga było bardzo dobrym pomysłem wiesz o tym 😍
OdpowiedzUsuń"Niestety jak się spodziewałem, nie każdy zdał egzamin prawdziwego przyjaciela no ale cóż..."
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze napisne, mnie też życie nauczyło że niektórzy są wtedy gdy jesteśim potrzebny, a kiedy jest dobrze lub odwrotnie to Cię nie znają - bo tak łatwiej"